Pensje piłkarzy w PKO Ekstraklasie najwyższe są oczywiście w klubie, który w ostatnich latach osiąga największe sukcesy, czyli w warszawskiej Legii i nie jest to żadną tajemnicą. Właściwie akurat na to pytanie potrafiłby opowiedzieć każdy. Bardzo obszernie i konkretnie na temat ile zarabiają piłkarze Ekstraklasy wypowiedział się Krzysztof Stanowski w jednym ze swoich flagowych programów, który nazywa się "Stanowisko". Potwierdził, co jest jasne, że w Legii dostaje się najwięcej, ale poparł to konkretami.
Płace w Ekstraklasie
Płace w Ekstraklasie dobre są nie tylko na najwyższym szczeblu. Można też się dobrze ustawić, będąc filarem zespołu, który nie walczy o najwyższe cele, jak choćby Zagłębie Lubin. Tam bezwzględną gwiazdą, tzw. "pierwszy wszystko" jest Filip Starzyński, któremu po prostu nie opłaca się nawet stamtąd ruszać. Popularny "Figo" może liczyć na zarobki w Ekstraklasie rzędu 115 tysięcy złotych miesięcznie i trzykrotnie przebija tym Sasę Zivca. Przebijał także Damjana Bohara, który w poprzednim sezonie był rewelacją "Miedziowych", zdobywając 15 ligowych bramek. Więcej od niego strzelili wtedy tylko Gytjkaer, Niezgoda i Felix. Bohar mając rok do końca kontraktu zasilił chorwacki Osijek. Niezwykle zdeterminowany był trener Chorwatów - Nenad Bjelica i ściągnął piłkarza za 800 tysięcy euro.
Ile zarabiają piłkarze Ekstraklasy w innych klubach? Niezłe zarobki w Ekstraklasie ma Lech Poznań. Klub potrafił swojemu najlepszemu napastnikowi płacić 120 tysięcy złotych miesięcznie, ale jedną rzecz w swoim materiale podkreślił Krzysztof Stanowski, a właściwie to nawet dwie - Duńczyk zarobił sporą kwotę już za sam podpis i wynajmował do tego luksusowe mieszkanie, a to nie wchodziło w koszty bezpośrednie związane z pensją. Ponadto ważna sprawa jest taka, że Lech Poznań dużą uwagę przykładał do motywacji piłkarzy bonusami. Za takie zwycięstwo można nawet przytulić dobre 15 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę podstawę takiego Puchacza i jego 35 tysięcy złotych - może on w naprawdę wybitnym miesiącu nawet tę sumę sobie potroić. W Lechii z kolei wypłaty często bywają zamrożone, a piłkarze muszą czekać aż zostaną im wypłacone zaległe pensje. Wiele razy pojawiały się informacje, choćby na Twitterze, że zespół z Gdańska zalega z płacami, które notabene nie są małe, bo taki Kuciak za swój fach i doświadczenie otrzymuje 80 tysięcy złotych miesięcznie. Największe gwiazdy dobrze też stoją w Jagiellonii. Ivan Runje gra tutaj już od 2016 roku i stanowi od wielu lat o sile defensywy, a obecnie otrzymuje za to 90 tysięcy złotych miesięcznie. Taras Romańczuk, równie duża gwiazda drużyny kasuje za to 60 tysięcy.
Ewenementem w pensjach piłkarzy PKO Ekstraklasy jest Jakub Błaszczykowski, który już na tyle dobrze się ustawił i poinwestował, że w Wiśle gra w zasadzie za drobniaki, które i tak przeznacza na Dom Dziecka. Były kapitan reprezentacji Polski, gwiazda Dortmundu przez lata i jeden z najbardziej rozpoznawalnych reprezentantów XXI wieku dostaje pięć stów i w zasadzie gra dla Wisły z pasji i miłości do tego klubu, biorąc poprawkę na kłopoty finansowe, jakie jakiś czas temu miał ten klub.
Zobacz też: Gdzie oglądać Ekstraklasę
Ile płaci Legia

Kto zarabia najwięcej w Ekstraklasie, jeśli chodzi o średnią klubową, to także oczywiste. Są to piłkarze Legii. Średnia w tym klubie według Krzysztofa Stanowskiego wynosi 60 tysięcy złotych miesięcznie i tyle miał swego czasu zagwarantowane Paweł Stolarski czy Igor Lewczuk. Ten pierwszy musiał obniżyć oczekiwania, przechodząc do Pogoni Szczecin. Podstawowy obrońca Mateusz Wieteska może liczyć w Legii na 40 tysięcy złotych miesięcznie. "Wojskowi" muszą także dbać o swoje gwiazdy zagraniczne i zarobki w Ekstraklasie Domagoja Antolicia wynosiły 400 tysięcy euro za sezon, dopóki nie trafiła mu się żyła złota w postaci arabskiego Damac FC. Legia nawet nie może się równać z takimi warunkami, bowiem tam 30-letni Chorwat zainkasuje jakiś milion dolarów za sezon, czyli prawie 800 tysięcy euro. Takim transferem podwoił więc swoje zarobki w Ekstraklasie, a i presja w zespole Damac FC mniejsza. Dużo zgarnia też reprezentant Czarnogóry, czyli Marko Vesović. On z kolei może liczyć na pensję w wysokości 300 tysięcy euro rocznie, co w przeliczeniu po obecnym kursie daje prawie 1 400 000 zł. Arvydas Novikovas nie do końca sprawdził się w klubie z Warszawy, ale został skuszony pensją 300 tys. euro za sezon. Zdobył mistrzostwo, dołożył tylko kilka bramek, ale po sezonie odszedł zarobić pewnie jeszcze więcej do Turcji. Niedawno do Legii został także ściągnięty człowiek z niezwykle popularnym nazwiskiem, był to prawdziwy strzał marketingowy i wielki powrót doświadczonego zawodnika. Legia Warszawa podpisała kontrakt z Arturem Borucem, gwarantując mu pensję sezonową w wysokości 300-400 tys. euro rocznie, jak poinformował dziennikarz Piotr Koźminski.
Kto zarabia najwięcej w Ekstraklasie
Stanowski potwierdził także, kto zarabia najwięcej w Ekstraklasie. Chodzi o Artura Jędrzejczyka. W wielu różnych źródłach pojawiały się informacje o tym, że najwyższy kontrakt ma Artur Jędrzejczyk, który został sprowadzony do klubu ze stolicy latem 2017 roku. Jędrzejczyk grał już w Legii wcześniej w latach 2006-2013, będąc w międzyczasie wypożyczanym do Korony Kielce, czy Dolcanu Ząbki. W 2013 roku wyjechał na Wschód. Rosjanie zapłacili za Polaka 2,2 mln euro. Na wiosenną część sezonu 2015/16 został wypożyczony do Legii i zdobył wówczas swoje drugie mistrzostwo Polski. Potem na jedną rundę wrócił do Krasnodaru, ale w zimowym okienku transferowym trafił do Legii - tyle, że tym razem już definitywnie. Legia zapłaciła za niego blisko milion euro. Tak naprawdę już wtedy było wiadomo kto zarabia najwięcej w Ekstraklasie, bo pisało się, że Jędrzejczyk dostał najlepszy kontrakt, czyli 800 tysięcy euro za sezon. Jesienią 2020 roku "Jędza" przedłużył kontrakt z Legią do 2023 roku. Stanowski w swoim materiale potwierdza, że obecnie także Artur Jędrzejczyk zarabia najwięcej z uwagi na swój status, w końcu oprócz długiego stażu w Legii, opaski kapitana, jest także 40-krotnym reprezentantem Polski. Jędrzejczyk obecnie dostaje gdzieś 830 tysięcy euro za sezon. W przeliczeniu na polskie jest to 3 320 000 złotych, a miesięcznie 200 tysięcy złotych. Są to oczywiście kwoty brutto i o tym także należy pamiętać, ale druga sprawa jest taka, że są to tylko podstawy z kontraktów, a do tego dochodzi jeszcze szereg różnych motywacyjnych bonusów np. za wygraną. Z takich bonusów żyją głównie juniorzy, których podstawowa pensja jest raczej niska. Taki Karbownik otrzymywał w Legii 12 tysięcy złotych, ale za każde wyjście w pierwszym składzie dodatkowo 6 tysięcy złotych. Przechodząc do Brightonu jego zarobki zwiększyły się pięciokrotnie. W tej chwili może liczyć na gażę w wysokości 12 tysięcy, ale funtów, co w przeliczeniu na obecny kurs daje kwotę 65 tysięcy złotych. I to nie będąc graczem podstawowego składu. Taki Jakub Moder za to kasuje jakiś tysiąc czy półtora tysiąca funtów mniej, ale on wybiega w podstawowym składzie, więc prędzej dosięgną go bonusy za wygraną, remis czy nawet wyjście w pierwszym składzie.
Ile zarabia piłkarz w 1. lidze

Dobrze zarobić, a i nawet lepiej niż w Ekstraklasie (biorąc pod uwagę takiego beniaminka, czyli Wartę Poznań albo Stal Mielec) można za to zarobić w Termalice. Ten prywatny klub jest prowadzony przez państwa Witkowskich i mogą oni zagwarantować najlepszym graczom około 30 tysięcy złotych miesięcznie. W taki sposób planują znów trafić do najlepszej polskiej ligi. Trudno jest skusić wielkie nazwiska, nie oferując tak naprawdę w zamian dobrych warunków życia. W końcu Nieciecza jest tylko małą wioską. Pensja więc rekompensuje piłkarzom kiepskie warunki do życia, a jeśli jednak komuś odpowiada ciche życie na wsi, to nawet nie ma na co narzekać. Płace w Ekstraklasie są porównywalne do tych, oferowanych przez Krzysztofa Witkowskiego. W takim Radomiaku za to zawodnicy dostają też stypendia od miasta, które sięgają nawet kwot 13-16 tysięcy złotych. Bardzo wysokie kontrakty, grając jeszcze w Ekstraklasie, miała także Arka Gdynia. Klub z północy Polski potrafił płacić grube siano. "Arkowcy" płace w Ekstraklasie mieli przesadzone i lecąc o ligę w dół musieli zejść z wysokich kontraktów Fabiana Serrarensa, który otrzymywał 60 tysięcy złotych, czy Marko Vejinovicia, który zgarniał zawrotne 120 tysięcy złotych. Klub nie doszedł też do porozumienia w sprawie nowego kontraktu z broniącym tam od lat Steinborsem. Łotysz zarabiał 50 tysięcy złotych, ale kontraktu nie przedłużył i dołączył za darmo do Jagiellonii. Ile zarobi więc piłkarz w 1. lidze zależy też od ambicji poszczególnych klubów.
Zobacz też: Legalni bukmacherzy
Zarobki klubów w Ekstraklasie
Weźmy tutaj pod uwagę sezon 2019/20. Kwoty z roku na rok są coraz wyższe, więc nie jest niespodzianką, że padł rekord. Tak więc za tamten sezon najwięcej zgarnęła Legia Warszawa. Zarobki klubów w Ekstraklasie zależą też oczywiście od popularności i oglądalności danej drużyny. Legia Warszawa nie miała sobie równych, zwyciężając zarówno fazę zasadniczą, jak i fazę finałową, i zostając mistrzem Polski. Od 19. kolejki nie opuścili fotelu lidera i za tamten sezon zgarnęli 31 milionów złotych. Wlicza się w to kwota stała - równa dla wszystkich, która wynosiła 6,2 miliona, do tego tzw. ranking historyczny oraz sam wynik sportowy, a więc miejsce w tabeli. Ważnym aspektem jest taż kasa za Pro Junior System, a więc promowanie młodych graczy. Suma tego wszystkiego dała klubowi z Warszawy właśnie 31 milionów. Drugą pozycję zajął Lech Poznań i mógł liczyć na kwotę 26,5 miliona, trzeci był z kolei Piast Gliwice i on zgarnął 20,1 miliona. Przejdźmy jeszcze do spadkowiczów, którzy otrzymali tzw. "spadochronowe" właśnie w związku ze spadkiem z Ekstraklasy. Arka, Korona i ŁKS dostali za to po 750 tysięcy złotych, a patrząc w sumie - żaden z tych klubów nie zarobił 10 milionów: Arka 8,6, Korona 9,8, a ŁKS 8,2. Ale już taki Raków Częstochowa, który nie promował juniorów i nie ma wielkiej wartości historycznej zgarnął 8,9 miliona, czyli mniej niż spadkowicz z Kielc.
Ekstraklasa a Liga Mistrzów

Płace w Ekstraklasie są kuszące dla zawodników z lig bałkańskich, Czech, czy Słowacji, na co nieraz popularnie mówi się "szrot", choć jest to trochę krzywdzące. Tu bierzemy pod uwagę współczynnik UEFA, który zlicza punkty za ostatnie pięć sezonów. Ekstraklasa to w obecnym rankingu 30. liga Europy. I tak, według tego rankingu, lepsze ligi od tej w Polsce są: w Rumunii, na Białorusi, na Węgrzech, w Kazachstanie, czy w Azerbejdżanie. Oczywiście wystarczy mieć jeden silny zespół, jak w przypadku Białorusi jest to BATE Borysów. W nieco bardziej odległych czasach, czyli w sezonach: 2008/09, 2011/12, 2012/13, 2014/15 oraz 2015/16 Białorusini grali sobie w fazie grupowej Champions League. Porównajmy to sobie z Legią Warszawa, która do upragnionej fazy grupowej dotarła tylko raz... BATE dzięki występom na piłkarskich salonach otrzymywało olbrzymi zastrzyk gotówki, a także zapewniało lidze białoruskiej wysoki współczynnik UEFA. 5-6 lat temu dzięki temu Białoruś była w TOP20 lig Europy. Wystarczy więc mieć jednego silnego przedstawiciela, który nabija ranking i pomaga słabszym zespołom zaczynać od dalszej rundy.
Na takim jednym sezonie w Lidze Mistrzów, w którym Legia Warszawa brała udział, grając z Borussią Dortmund, Realem Madryt oraz Sportingiem - zarobiła ponad 27 mln euro. Dla polskiego zespołu jest to wręcz niesamowity zastrzyk gotówki. Klubowi ze stolicy udało się to, o czym przez lata marzył Bogusław Cupiał. Biznesmen związany z Wisłą Kraków doskonale wiedział, że potencjał marketingowo-finansowy płynący z Ligi Mistrzów jest przeogromny i zależało mu właśnie na funkcjonowaniu w taki sposób, jak choćby wspomniane wyżej BATE Borysów. Przekroczeniu bram raju, utrzymaniu finansowej stabilizacji i regularnej grze w Champions League. Niestety jednak, jak doskonale pamiętamy, Wiślacy mieli albo pecha w losowaniu, albo odpadali na ostatniej prostej - z Panathinaikosem i APOEL-em Nikozja. Cupiał zabrał swoje zabawki i skończyły się marzenia. Wisła Kraków nie miała sobie równych na polskich boiskach, tworząc dream team złożony z Żurawskiego, Uche, Kosowskiego, Frankowskiego i wielu innych gwiazd, ale brakło im najważniejszego - awansu do upragnionej Champions League. Teraz pieniądz jest oczywiście mniej warty, przez inflację ceny idą w górę, dlatego nie ma co zestawiać kwoty Legii z tą, która leżała na stole blisko dekadę temu. Za fazę grupową Champions League 10 lat temu można było zgarnąć blisko 9 milionów euro. W Lidze Europy za sam udział w fazie grupowej otrzymywało się wówczas nieco ponad milion euro.
Zobacz też: gdzie oglądać Ligę Mistrzów