Widzew Łódź mierzył się na wyjeździe z Lechią Gdańsk i samo spotkanie było bardzo ciekawe. W pierwszej połowie Angel Baena miał doskonałą sytuację, by otworzyć wynik spotkania. Nie trafił z kilku metrów, kiedy przed nim była praktycznie... pusta bramka.

Widzew powinien prowadzić

Lechia Gdańsk, która w tabeli jest w strefie spadkowej z dorobkiem 10 punktów (stan przed meczem z Widzewem), gościła na swoim stadionie zespół z Łodzi. Drużyna prowadzona przez Igora Jovicevicia jest bardzo nierówna w tym sezonie, co też odzwierciedla pozycja w tabeli.

Pojedynek zapowiadał się mimo wszystko bardzo ciekawie i tak też było od samego początku. Widzew zgodnie z przewidywaniami przeważał i stwarzał sobie pomniejsze okazje, ale ta jedna ogromna szansa zdecydowanie powinna się zakończyć bramką. Określenie stuprocentowa sytuacja, to w tym przypadku chyba za mało.

Co zrobił Baena?

W 24. minucie hiszpański pomocnik otrzymał znakomite otwierające podanie od obrońcy i mógł wejść bezpośrednio w pole karne. Angel Baena dobrze zabrał się z piłką i nawet był w stanie minąć wychodzącego z bramki Veljko Ilicia. Gdy wydawało się, że z dużą mocą umieści futbolówkę w sieci, Hiszpan jedynie delikatnie ją skrobnął.

Wracający do własnej bramki defensorzy pewnie także spodziewali się wykończenia i gola, a tutaj zobaczyli prawdopodobnie kiks sezonu. Jeśli nie, to jeden z aspirujących do tego momentów. W ten sposób Widzew - mimo że przeważał w pierwszej części tego spotkania - nie był w stanie objąć prowadzenia i po 45 minutach na Polsat Plus Arena w Gdańsku mieliśmy bezbramkowy remis.

Można powiedzieć, że ten kiks Baeny okazał się bolesny w skutkach. W drugiej połowie piłka wpadała już do siatki, ale to Lechia wygrała 2:1. Tomas Bobcek bramkę na wagę trzech punktów zdobył w 96. minucie. Wcześniej mecz został przerwany przez zadymienie boiska, zatem piłkarze grali aż 15 dodatkowych minut, czyli jedną połówkę dogrywki.