Wczorajsze spotkanie ćwierćfinału Pucharu Polski z pewnością zostanie na długo zapamiętane. Legia wygrała z Jagiellonią 3:1, lecz nie obyło się bez kontrowersji. Najwięcej po meczu mówi się o dwukrotnie niepodyktowanym rzucie karnym dla Jagiellonii. Arbiter VAR - Szymon Marciniak wyjaśnił, dlaczego podjął takie decyzje.

Marciniak tłumaczy decyzje VAR-u

Szymon Marciniak wypowiedział się na temat kontrowersyjnych zdarzeń podczas ćwierćfinałowego starcia Pucharu Polski pomiędzy Legią a Jagiellonią. Wielu kibiców gości nie zgadza się z nim, sugerując, że wypaczył wynik spotkania.

Czy była ręka Shkurina?

- Miałem do dyspozycji ujęcia z siedmiu kamer i żadne z tych ujęć nie dowodzi, że piłka uderzyła w rękę Shkurina. Widać, że piłka po zagraniu Pululu uderzyła Shkurina w głowę. Oczywiście, że "śmierdzi" tym, że piłka mogła też dotknąć ręki, ale nie mam na to ani jednego dowodu. Słyszałem, że powtórka tej sytuacji była pokazana po zrobieniu "zooma", ale widać na niej piłkę pod ręką, a nie uderzenie czy dotknięcie piłki ręką - tłumaczy arbiter VAR.

Czy Jagiellonii należał się rzut karny po faulu Pawła Wszołka?

- Powiedziałem, że zawodnik Jagiellonii jest pierwszy, zagrywa piłkę lewą nogą w swoją lewą stronę, a tuż potem Wszołek stawia nogę. I to jest bardzo ważne. Tak jak w FIFA: ważna jest kolejność. Wszołek stawia nogę, a zawodnik Jagiellonii robi ruch prawą nogą i nią lekko zahacza o prawą nogę Wszołka - dodał Marciniak w rozmowie z Rafałem Rostkowskim.