W meczu Nigeria – DR Kongo wydarzyło się naprawdę dużo. Spotkanie zakończyło się serią rzutów karnych, w których lepsi okazali się Kongijczycy. Po ostatnim gwizdku sporo do powiedzenia miał także selekcjoner Nigerii, a całość z bliska obserwował obrońca Legii Warszawa, Steve Kapuadi, który cały mecz spędził na ławce rezerwowych.

Nigeria znów bez mundialu

Nigeria po raz kolejny nie zagra na mistrzostwach świata. Tym razem odpadła w finale baraży, przegrywając z DR Kongo po konkursie jedenastek. Bohaterem gości został rezerwowy bramkarz Timothy Fayulu. Pojawił się na murawie dopiero w 120. minucie – selekcjoner DR Kongo wprowadził go specjalnie na rzuty karne, a ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. To manewr podobny do tego, jaki zastosował Louis van Gaal na MŚ 2014.

Fayulu, na co dzień broniący w armeńskim Noah FC, zatrzymał dwa strzały Nigeryjczyków. Kolejny piłkarz gospodarzy nawet nie trafił w światło bramki. Ostatecznie to DR Kongo wygrało 4:3 i awansowało do baraży interkontynentalnych.

Nigeria, która nie pojechała również na mundial w Katarze, znów musi pogodzić się z brakiem udziału w turnieju. Pudła Calvina Basseya, Mosesa Simona i Semi Ajayiego okazały się kluczowe dla losów dwumeczu.

Trener w ogniu kontrowersji

Po meczu w centrum uwagi znalazł się selekcjoner Nigerii, Erich Chelle. Szkoleniowiec oskarżył piłkarzy DR Konga o...  stosowanie „voodoo” podczas konkursu rzutów karnych. Podczas konferencji prasowej Chelle, mówiąc po francusku, wyraził oburzenie, że nikt z dziennikarzy nie zapytał o to wydarzenie. - Zawodnicy DR Konga uprawiali marabutaż – stwierdził.

48-letni trener powtórzył swoje słowa także po angielsku, przechodząc przez strefę mieszaną: - Przy każdym karnym odprawiali jakieś voodoo. Przedstawiciel DRK zaprzeczył tym zarzutom w rozmowie z The Athletic. Świadkiem całej sytuacji był Steve Kapuadi. 27-letni obrońca Legii Warszawa został powołany na to spotkanie, lecz 120 minut obejrzał z perspektywy ławki rezerwowych.