Paweł Wąsek będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszym konkursie w Lillehammer. Polak nie oddał skoku przez zaginiecie torby z butami! Okazało się, że za błąd odpowiedni byli wolontariusze.

"Próbowałem to odkręcić, jednak nie zdążyłem" - stwierdził Paweł Wąsek

Paweł Wąsek zaprezentował się najlepiej z Polaków podczas sobotniego konkursu na normalnej skoczni HS-98 Lysgårdsbakken. 24-latek uplasował się na 23. miejscu i liczył, że na dużej skoczni również będzie w stanie powtórzyć wynik.

Kiedy przyszedł czas na skok Wąska, okazało się że Polak siedzi w poczekalni ze zmartwioną twarzą. Długo nie było wiadomo, dlaczego. W końcu do informacji doszedł Kacper Merk, dziennikarz Eurosportu. Okazało się, że zaginęła torba z butami Polaka! Wąsek udzielił wywiadu "na gorąco":

Sprawa wygląda, tak że buty do skoku miałem w torbie, a sam wchodziłem w zwykłych butach. Na górze mamy domek, gdzie się przebieramy. Zostawiłem plecak, poszedłem do toalety i gdy wróciłem, już go nie było. Obsługa uznała, że gdy nikogo nie ma obok, można znieść ten plecak na dół. Próbowałem to odkręcić, ale nie zdążyłem. Jury uznało, że jeśli wszystko uda się załatwić do czasu mojego skoku, będę mógł skoczyć, później już nie.

- powiedział załamany 24-letni polski skoczek.

Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że cały incydent wynikał z błędu wolontariusza. Mimo to jury pozostało nieugięte i nie pozwoliło już oddać skoku Pawłowi Wąskowi. Jest to bez wątpienia kuriozalna sytuacja, która wymaga wyjaśnienia.