Liverpool przystępował do meczu z Aston Villą po serii czterech ligowych porażek z rzędu. Aston Villa? Po czterech z rzędu wygranych w Premier League. Obie passy poszły do kosza. The Reds wygrali 2:0. Czy to koniec kryzysu?

Kluczowy błąd Martineza

Liverpool długo nie potrafił wejść na właściwe obroty w sobotnim starciu z drużyną Unaia Emery’ego. W końcówce pomocną dłoń do liverpoolczyków wyciągnął jednak Emiliano Martinez. Argentyński bramkarz źle podał do Pau Torresa. Piłka trafiła pod nogi Mohameda Salaha, a ten bez namysłu uderzył ją do bramki. Liverpool wyszedł na prowadzenie, które po przerwie podwyższył za sprawą Ryana Gravenbercha. Holendrowi pomógł rykoszet. Druga połowa była jednak pod pełną kontrolą mistrzów Anglii, a Aston Villa nie stanowiła większego zagrożenia dla gospodarzy – w przeciwieństwie do pierwszej połowy, kiedy to choćby Matty Cash był blisko otwarcia wyniku.

Liverpool wychodzi z kryzysu?

Liverpool na początku sezonu wygrywał mecz za meczem. Wiele razy szczęśliwie, ale za każdym razem zwycięstwo kończył spotkania – czy to w lidze czy w Champions League. Dokładając do tego bardzo owocne okienko transferowe, można było przypuszczać, że przed drużyną Arne Slota kampania pełna sukcesów. Wieszczono nawet, że nie będzie żadnej ciekawej walki o mistrzostwo kraju, bo Liverpool zdominuje ten wyścig, szybko wypracowując sobie dużą przewagę punktową. Te opinie szybko trafiły jednak do śmietnika. Między 27 września a 29 października drużyna z Anfield rozegrała 7 meczów i aż 6 z nich przegrała. Wygrała tylko z Eintrachtem Frankfurt w Lidze Mistrzów. Kryzys stał się faktem. Czy właśnie obserwujemy jego koniec?

Pora na mecze prawdy

Prawdę o formie i możliwościach Liverpoolu poznamy w najbliższym tygodniu. Pokonanie Aston Villi to ważny moment, ale team Emery’ego w tym sezonie nie zachwyca i jest mocno chimeryczny. Bardzo stabilny jest za to kolejny rywal The Reds – już we wtorek drużyna Slota zagra z Realem Madryt na Anfield. To nie koniec, bowiem w przyszłą niedzielę mistrzowie Anglii jadą na Etihad Stadium. Jeśli weryfikacja z Realem i Manchesterem City wypadnie pozytywnie, faktycznie będzie można odtrąbić koniec kryzysu Liverpoolu.