Dziś wieczorem (6 listopada) dojdzie do starcia Rayo Vallecano z Lechem Poznań. Już drugiego. Najpierw w ramach walk ulicznych zmierzyli się kibole obu ekip, a teraz na ubitej ziemi stadionu El Estadio de Vallecas rywalizować będą piłkarze.

Na zachodzie sobie nie poradzili?

Jak donosi obecny w Madrycie Szymon Janczyk z "Weszło", doszło do bijatyki grup kibicowskich związanych z Rayo Vallecano i Lechem Poznań. Interweniowała lokalna policja. Ponoć jeden z kibiców hiszpańskiego klubu trafił do szpitala. W mediach społecznościowych krążą różne filmiki, jak również niesprawdzone informacje, że zwycięsko z tego chuligańskiego starcia wyszli Polacy. Czy to powód do chluby? Wątpliwe.

Szczegóły starcia kibiców Rayo i Lecha

Janczyk informuje w swoim materiale, że do „ustawki” doszło koło madryckiej stacji metra Buenos Aires. Wokół tego miejsca zgromadziły się największe oddziały policji, ale też służby medyczne. W Hiszpanii od dawna spodziewano się, że będzie to mecz podwyższonego ryzyka – stąd m.in. ograniczenie sprzedaży biletów dla fanów „Kolejorza”. Mówiło się, że lewicowe bojówki Rayo mogą czyhać na przyjezdnych z Polski. Mecz ma ochraniać grupa około 400 policjantów, co najlepiej pokazuje, że nikt nie lekceważy problemu i nie wyklucza dalszej eskalacji konfliktu.

Lech chce zmazać plamę

A co na boisku? Nie licząc meczu Pucharu Polski z Gryfem Słupsk, Lech nie wygrał od czterech meczów, a składa się na to m.in. kompromitująca porażka na Gibraltarze z tamtejszym Lincoln. Trener Niels Frederiksen ma o czym myśleć, bo poznaniacy grają po prostu bardzo kiepsko, co było widać również w ostatnim meczu z Motorem Lublin, zakończonym remisem 2:2.

Rayo po dwóch meczach Ligi Konferencji ma cztery punkty – wygrało 2:0 z macedońską Shkendiją, a potem zremisowało 2:2 ze szwedzkim Hacken. To gospodarze będą faworytem, ale mamy nadzieję, że najbliższe dobre wieści z Madrytu będą dotyczyły sukcesu piłkarzy, a nie grup kiboli.