Brighton – Everton

Na początek niedzielnych zmagań w Premier League czeka nas wycieczka na Amex Stadium, gdzie miejscowy beniaminek z Brighton podejmie Everton – Everton, który od początku sezonu gra katastrofalnie.
To nie są wyniki, których oczekiwali włodarze „The Toffies”. Co prawda odszedł z drużyny Romelu Lukaku, ale zespół został wzmocniony dobrymi zawodnikami za których irański miliarder Farhad Moshiri wydał ponad 100 milionów funtów. Michael Keane, Davy Klaasen, Sandro Ramirez, wreszcie Gylffi Sigurdsson. Efekt? Everton nie tworzy sobie sytuacji bramkowych, nie oddaje strzałów, nie strzela bramek. A i obrona nie funkcjonuje należycie.
W Brighton lepiej nie jest, ale nie ma co porównywać drużyny, która w poprzednim sezonie zajęła siódme miejsce, co parę sezonów pokazuje się w Pucharach do beniaminka. Oba zespoły po siedmiu kolejkach zdobyły siedem punktów i plasują się odpowiednio na miejscu 16. i 17. Oba zespoły oddają bardzo mało strzałów. Brighton 64 uderzenia [19 wynik w stawce], Everton 79 [14 wynik w lidze]. W związku z tym i oba nie strzelają. Everton 4 bramki [19 wynik w lidze] Brighton o jedną bramkę więcej. Strzały na bramkę? Everton 17 uderzeń, Brighton 18. Wynik na tle reszty ligi? Everton 19, Brighton 18. Liczba podań w meczu? Oba zespoły też w ogonie ligi. Nie zachęcam Was, by obejrzeć dziś to spotkanie, ale nie będę zaklinał rzeczywistości. Czeka nas spotkanie dwóch zespołów, które strzelają bardzo mało bramek, praktycznie nie tworzą sobie sytuacji bramkowych. Wymieniają niewielką liczbę podań. O sytuacji Evertonu niech świadczy fakt, że w ostatnim domowym spotkaniu z Bournemouth ratować ich musiał zawodnik, którego Ronald Koeman jak najprędzej chciał się z drużyny pozbyć Omar Niasse. Na Goodisson Park trafił Sandro Ramirez, Davy Klaasen, wrócił Wayne Rooney, a w geście rozpaczy holenderski menedżer musiał sięgnąć po niewypał transferowy z Hull. Tak jak beznadziejnie Everton gra w lidze, tak samo spisuje się w Lidze Europy. Co prawda udało się im przejść przez kwalifikacje, ale grali tam z bardzo słabymi zespołami, a i tak męczyli się okrutnie. Nie wiadomo czy udało by się im przejść Rijekę, gdyby nie fenomenalny gol Sigurdssona na 1-1 w rewanżu zamykający kwestię awansu.
Nie powinno nas dzisiejsze spotkanie olśnić. Według tego co oba zespoły prezentują do tej pory czeka nas nudne spotkanie. Chyba, że po przerwie na reprezentacje Everton nagle odpali? Potencjał w tej drużynie na pewno jest. Ale czy to ten moment?

Southampton – Newcastle

Wydaje się, że na St’ Mary czeka nas ciekawsze spotkanie. Chociaż „Święci” nie przypominają tej samej drużyny, która kończyła rozgrywki ligowe w Top 8 i była ogromnym wyzwaniem dla drużyn ze ścisłej czołówki to w przeciwieństwie do wspomnianych wyżej dwóch zespołów chociaż uderzają na bramkę i tworzą jakieś sytuacje. To, że nie potrafią ich zamienić na bramkę to już inna kwestia. Po zakończonym sezonie z drużyną pożegnał się menedżer Claude Puel, a zastąpił go Mauricio Pellegrino. Na razie trzeba powiedzieć, że nie była to trafiona decyzja. Jeśli właściciele „Świętych” narzekali na wyniki osiągane przez Francuza, mogą w tym sezonie zobaczyć, że pod wodzą innego człowieka wcale nie jest lepiej. Po siedmiu kolejkach Southampton ma na koncie osiem punktów. Rok temu o tej samej porze mieli o punkt więcej. Mieli siedem bramek strzelonych, teraz pięć. Ponadto zespół zagrał w finale Pucharu Ligi, gdzie zagrali świetni mecz z Manchesterem United. „Święci” Pellegrino już z tych rozgrywek odpadli. A przecież w porównaniu z poprzednim sezonie drużyna o dziwo się nie osłabiła. O dziwo, bowiem co roku Southampton tracił jakiegoś kluczowego zawodnika. Najczęściej na rzecz Liverpoolu, ale i Arsenal, Tottenham czy Manchester United ma w swoich kadrach byłych zawodników Southampton. Podczas letniego okna transferowego mieliśmy sagę transferowa z udziałem Virgila Van Dijka, ale nowi właściciele z Chin postawili sprawę jasno. Koniec wyprzedaży na St Mary. I mimo transfer request Holenderski obrońca pozostał w zespole, podobnie jak jego rodak Cedrik Soares o którego zabiegał Antonio Conte.

W Newcastle latem też było gorąco. Rafa Benitez domagał się dużo większych transferów. Jednak pomimo rozczarowania ze wzmocnień Hiszpan dobrze sobie radzi. Newcastle zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli z trzema zwycięstwami, jednym remisem i również trzema porażkami. Co ciekawe dwa z trzech przegranych meczów to porażki wyjazdowe z beniaminkami Brighton i Huddershfield. I w obu „Sroki” mogły wywalczyć przynajmniej remis. Trzecia porażka to 1 kolejka i mecz z Tottenhamem na własnym stadionie. Porażka, której również można by było uniknąć, gdyby Jonjo Shleveyowi na chwilę nie wyłączył się mózg. „Sroki” za tą sytuację zapłaciły dwie bramkami straconymi, a Anglik utratą miejsca w pierwszym składzie. Poza tym Newcastle zagrało już kilka dobrych meczów. W świetnym stylu ograli Stoke 2:1, a sam Joselu w tym meczu powinien mieć hattricka. Domowy remis z Liverpoolem, także trzeba zaliczyć na plus. Zwłaszcza, że „Sroki” nie ustępowały w tym meczu jakością od czwartej drużyny poprzedniego sezonu.
Co nas czeka dziś na St Mary? Bardzo prawdopodobny jest drugi remis Newcastle w tym sezonie, a trzeci Southampton. Zwróciłbym, jednak uwagę na rzuty rożne. Gospodarze są czwartą drużyną ligi w tym aspekcie, natomiast Newcastle szóstą na wyjazdach ze średnią ponad 5 rożnych na mecz. To nie będzie mecz w którym nic się nie będzie dziać w przeciwieństwie do najprawdopodobniej pierwszego niedzielnego meczu w Premier League. Liczę na emocje i parę cornerów 😉

 

Edit: W niedzielę miało być bez typów i bez typów było 😉 PODANYCH NA TACY. Bowiem napisałem zapowiedzi do obu meczach w takim stylu, by każdy mógł połączyć fakty. I tak zgodnie z przewidywaniami w Brighton był mecz underowy, natomiast w Southampton overowy z dużą ilością rożnych. Kto pograł taki dubel to gratulacje.