Burnley – Huddersfield, godzina 16:00
Propozycja: powyżej 1,5 gola kurs 1,50 – Fortuna
Piłkarze Burnley wreszcie wyszli z chatki Krecika po grubej libacji i wygrali dwa ostatnie spotkania. Gracze Huddersfield przeciwnie – nadal nie chcą wyjść spod ziemi, choć brawa za to, że wzięli przynajmniej do rąk łopaty. W ostatnim starciu przegrali z Tottenhamem 0:2, ale bardzo zadowolony po końcowym gwizdku był David Wagner, szkoleniowiec Terierów: „Powiedziałem chłopakom, że jeśli będziemy prezentować postawę z takim zaangażowaniem, determinacją, i będziemy to kontynuować razem, to zapłata przyjdzie. Tak działa futbol”. Burnley w zeszłym sezonie słynęło z żelaznej defensywy i małej liczby bramek w spotkaniach z ich udziałem. W tych rozgrywkach można sobie walnąć o ścianę tą tezą. Huddersfield strzela gola na wyjeździe każdemu przeciwnikowi. Muszą punktować z podobnie słabymi, a taką jest na pewno drużyna Dyche’a, która zwyciężyła z Cardiff cudem nie mniejszym niż zamiana wody w wino przez Jezusa. Dwie akcje, dwa gole i dziękuję bardzo, a Walijczycy walili w drzewo jak te dzięcioły. Okoliczności wkazują na to, że 0:0 nie powtórzy się w tym pojedynku trzeci raz z rzędu.
Watford – Bournemouth, godzina 16:00
Propozycja: wygrana Watfordu kurs 2,14 – LVBet
Czerwona kartka w 1. połowie i już nie było co zbierać
Starcie ekip, które wyjątkowo dobrze radzą sobie w tym sezonie. Po raz kolejny Watford potwierdza, że jest zespołem serii. Cztery wygrane z rzędu, a później brak zwycięstwa w trzech kolejnych pojedynkach (choć w tym mecze z Arsenalem i Manchesterem United). Z Pucharu Ligi jednak też odpadli w karnych. Jak nie idzie, to nie idzie. A Bournemouth? Stały skład praktycznie od lat jak u Rolling Stonesów, niewiele wzmocnień, a grają z polotem godnym beniaminka. Eddie Howe wyciska z nich więcej niż maksimum. Wisienki gwarantują zwykle dobre widowisko, ale są zespołem bardzo nierównym. Na ostatnie cztery starcia tych drużyn – aż trzy razy było 2:2. W pamięci mam jednak nadal statystykę z liczbą dopuszczonych strzałów rywala na koniec sierpnia, w której to przewodziły Szerszenie. To pokazuje, jak zorganizował ten zespół Javi Gracia. Nie atakują na hurra, w ich meczach padają po 2-3 bramki. Przegrali na Emirates 0:2, jednak wypadli lepiej niż Arsenal, postawili się, stworzyli więcej okazji, byli bardziej „drapieżni”, ale w siatce nic nie zatrzepotało. Bournemouth nie czuje się tak pewnie na wyjazdach, na ostatniej delegacji dostali pod oko cztery śliwki od słabiutkiego Burnley, więc spodziewamy się tu przełamania Watfordu.
Tottenham – Cardiff, godzina 16:00
Propozycja: wygrana Tottenhamu z handicapem (-1,5) kurs 1,61 – Fortuna
Jeśli Cardiff potrafi w tym sezonie pograć coś fajnego, to tylko na własnym stadionie. Na wyjazdach jedynie przez chwilę postraszyli Chelsea, jednak i tak Eden Hazard pozamiatał nimi podłogę jeszcze w pierwszej połowie. Potem była domowa klęska z Manchesterem City, gdzie śmiało mogło być 0:10 i naprawdę bardzo dobry mecz, znów na Millenium Stadium, gdzie w pełni zdominowali Burnley, ale pechowo nie zdobyli nawet punktu. To odległe czasy, bo aż sierpniowe, ale wciąż pamiętam jak na wyjazdach nie potrafili zagrozić bramce Bournemouth czy strzelić gola Huddersfield, grając przez 30 minut w przewadze. Tottenham w tygodniu był na wykładach z profesorem Barceloną, więc jakieś tam notatki zapisał. Wcześniej z małymi kłopotami ograli na wyjeździe Huddersfield. Jak nie pokonają u siebie drużyny z najgorszą defensywą w lidze, to znaczy, że w sprawie awansu do Ligi Mistrzów „nie będzie w maju po co grać, tu trzeba będzie dzwonić”, jak mawiał Ś.P Janusz Wójcik.
Tottenham nadal bez kilku zawodników w składzie, ale to wciąż jest niesamowicie mocna drużyna. Aby tylko nie przespali połowy meczu, jak z Barcą.