Newcastle – Bournemouth, sobota 16:00
Propozycja: poniżej 2,5 bramek, 1,85 – Fortuna
Newcastle to idealna drużyna „underowa” i od jakiegoś czasu taki właśnie typ konsekwentnie proponuję na mecze tej drużyny. Tylko w szalonym come backu Manchesteru United padło pięć bramek. Każde starcie Srok z drużyną spoza „big six” to przedział od zera do dwóch goli. Dokładnie w szcześciu spotkaniach. Jeszcze ani razu nie padło więcej. A nawet jeśli grali z Man City, Chelsea, Arsenalem, czy z Tottenhamem, to ze wszystkimi tymi drużynami przegrywali w identycznym stosunku – 1:2, więc nawet z tymi najmocniejszymi nie oglądaliśmy widowiska pełnego bramek. Co prawda grają z Bournemouth, czyli ofensywnymi wariatami, ale potrafią postawić bardzo szczelne zasieki w obronie. Nawet drużyny, które są wyżej o kilka miejsc w tabeli – mają więcej straconych goli niż Newcastle. To sporo mówi o jakości ich defensywy.
Huddersfield – West Ham, sobota 16:00
Propozycja: West Ham wygra, 2,30 – Fortuna
West Ham z Burnley mógł śmiało wygrać nie 4:2, a 6:2 lub 7:2. Co prawda przeciwko Burnley każda drużyna wygląda na Barcelonę z 2009 roku, ale Młoty podobały mi się szczególnie. Pomysł, szybkie podania na jeden kontakt, gra kombinacyjna. Szczególnie Felipe Anderson zagrał kapitalnie, za co zebrał sporo pochwał w Match of the day. Brazylijczyk mógł strzelić kilka goli i grał na totalnym luzie, jak na podwórku. Więcej dobrego futbolu niż w ostatnim meczu Huddersfield byłoby w starciu Cracovii z Miedzią Legnica. Teriery wygrały pierwsze ligowe spotkanie w tym sezonie, ale był to poniedziałkowy „hit” tylko dla koneserów – najgroźniejsze akcje po autach, rożnych i jakichś przebitkach. Jeśli podopieczni Pellegriniego zagrają tak, jak na własnym stadionie, to powinno wystarczyć na pokonanie słabiutkiego Huddersfield, którego średnia to nawet nie 0,5 bramki na mecz.
Leicester – Burnley, sobota 16:00
Propozycja: Leicester wygra, 1,49 – Fortuna
Trudno oczekiwać nagłego zrywu od drużyny, która w trzech ostatnich meczach w lidze straciła 13 bramek. Liczba dobrych meczów Burnley w tym sezonie jest kosmiczna! Tak z jeden, maksymalnie dwa. Leicester po dość wyrównanym i niezwykle emocjonalnym spotkaniu pokonało Cardiff na wyjeździe. Ogromna ściana fanów Lisów, ciągłe przyśpiewki i bramka Graya z dedykacją dla zmarłego Vichaia Srivaddhanaprabhy – te wzruszające obrazki oglądaliśmy na Cardiff City Stadium. W zeszłym tygodniu pisałem, że Sol Bamba przebiera się za piłkarza, a okazało się, że całkiem dobrze radzi sobie na bramce, bo w stylu Luisa Suareza obronił strzał Jamiego Vardy’ego i chyba widział to cały świat oprócz sędziego Proberta. Podopieczni Puela poradzili sobie mimo to z Walijczykami, więc tym bardziej powinni sobie poradzić z jeszcze bardziej beznadziejnym Burnley. A będzie to też pierwszy mecz na King Power Stadium od czasu katastrofy śmigłowca…
Liverpool – Fulham, niedziela 13:00
Propozycja: Liverpool wygra obie połowy – TAK, 1,73 – Fortuna
Sześć porażek z rzędu we wszystkich rozgrywkach i średnia 2,63 traconych bramek na mecz w Premier League. Do tego ostatnio baty ze słabiutkim Huddersfield w tak „wspaniałym” widowisku, że ciekawiej byłoby popatrzeć na pranie na suszarce. Tylko dwie bramki Roberto Firmino w Premier League mogą martwić kibiców. Brazylijczyk w sierpniu i wrześniu praktycznie w każdym meczu zaliczał bramkę lub asystę. Na ostatnich 10 spotkań nie zanotował żadnej asysty, a bramkę strzelił tylko Zvezdzie na Anfield. Rozstawiające w obronie czerwony dywan Fulham powinno być dla Firmino wizytą na strzelnicy i okazją na przełamanie. Tym bardziej, że Liverpool jest świeżo po ośmieszeniu się w Champions League. Fulham nie ma pojęcia o grze w defensywie i zdziwimy się, jeśli podopieczni Kloppa się na nich nie wyżyją.
Chelsea – Everton, niedziela 15:15
Propozycja: obie drużyny strzelą, 1,75 – Fortuna
Wcale nie skreślałbym Evertonu na Stamford Bridge. Statystyki expected goals pokazują, że nieco łatwiej dojść do sytuacji bramkowej z Chelsea niż z Liverpoolem czy Manchesterem City. Drużynie Crystal Palace się udało pokonać Kepę, a i swoje honorowe gole na stadionie Chelsea strzelały takie ekipy jak Cardiff czy BATE Borysów. Szczególnie niebezpieczny powinien być Richarlison w duecie z szukającym go Gylfim Sigurdssonem. Przesunięcie Brazylijczyka na szpicę było znakomitym pomysłem trenera Marco Silvy, co pokazał choćby w ostatnim meczu, gdzie zdobył dwa gole. Wyśmiewany Alvaro Morata ma cztery bramki w czterych ostatnich spotkaniach ligowych, więc niedoceniany Hiszpan chyba przebudził się z letargu. W The Blues a to błyśnie Ross Barkley, świetną zmianę da Kovacić, piłka poszuka Marcosa Alonso, Pedro przypomni sobie czasy w Barcelonie i nad wszystkim czuwa kontroler tempa – Jorginho. I tak Chelsea punktuje, nie odpuszczając Man City i Liverpoolowi.
Arsenal – Wolverhampton, niedziela 17:30
Propozycja: Arsenal wygra, 1,60 – Fortuna
Wilki to taka trochę pechowa zgraja ambitnych pracusiów. Szczególnie mam tu na myśli mecz dwie kolejki temu z Brighton, gdzie stracili gola z czapy, a sami nie byliby w stanie wjechać tam czołgiem do bramki Matta Ryana. Mogę tylko przypuszczać, że z takim Lacazettem w składzie znajdowaliby się w tabeli na wyższym miejscu. Oddali w tym sezonie o 26 strzałów więcej od Arsenalu. Tottenham od pierwszych minut wyglądał jednak od nich lepiej, sprzedał dwa szybkie gongi w trzy minuty i pozwolił rywalowi trochę pohasać. I byłoby to pewne zwycięstwo Kogutów, gdyby nie 20-letni Juan Foyth, który w debiucie w Premier League spowodował dwa karne i „poprawił” wynik gospodarzom. Arsenal z Liverpoolem miał trochę farta, bo Liverpoolowi nie uznano gola, ale pokazał też kawał świetnego futbolu, zdominował The Reds, mając 62% posiadania piłki i oglądało się ich z niezwykłą przyjemnością. Tak grający Kanonierzy powinni poradzić sobie z Wilkami, które są w delikatnym dołku, mając trzy porażki z rzędu.
Manchester City – Manchester United, niedziela 17:30
Propozycja: Sergio Aguero strzeli bramkę, 1,75 – LVBET
Kontuzja, kilkanaście minut gry świeżo po kontuzji, zawieszenie przez FA akurat na mecz z United, przegrywanie rywalizacji z Gabrielem Jesusem. W ostatnim starciu Young wszedł mu wyprostowaną nogą w piszczel, podczas gdy sędzia chyba akurat drapał się po jajkach. Przez trzy ostatnie sezony Sergio Aguero miał wielkiego pecha do derbów Manchesteru. Wcześniej słynął z tego, że był postrachem swojego bliskiego przyjaciela – Davida De Gei, strzelając mu siedem goli. W kwietniu Kun przeszedł operację korygującą kolana i pozbył się uciążliwego bólu. Guardiola mówił, że nigdy nie widział tego gracza tak głodnego gry i zachwycał się jego postępami. Argentyńczyk nauczył się grać bez piłki, pracuje więcej dla zespołu i zmiótł w pył Gabriela Jesusa. Z Szachtarem odpoczął i wreszcie przystępuje do derbów jako zdecydowana jedynka w napadzie, w pełni zdrowy i w świetnej formie. Manchester City w dwóch ostatnich meczach strzelił aż 12 goli i jeśli ktoś ma tu zdobywać gole, to Argentyńczyk jest kandydatem numer jeden.