Ten strzał był czymś więcej, niż golem na wagę mistrzostwa świata. Był symbolem. Hołdem dla tragicznie zmarłego rok wcześniej kolegi. Andres Iniesta w 116. minucie trafił na 1:0 i pokazał milionom ludzi napis na koszulce: „Dani Jarque na zawsze z nami”. Znali się bardzo dobrze z młodzieżówek. Dani Jarque był kapitanem znienawidzonego przez Barcelonę derbowego rywala – Espanyolu, ale to nie miało żadnego znaczenia. Od tej chwili Iniestę oklaskiwano na Estadi Cornellà-El Prat, obiekcie Espanyolu.

Ręka Suareza
Trochę dziwnie mówić o interwencji Suareza w cyklu „Kiedyś to było”, od razu człowiek czuje się jakoś tak staro. Tak, tak – od legendarnej interwencji Luisa Suareza minęło już dziewięć lat. Wtedy po raz pierwszy w historii drużyna afrykańska mogła dojść do półfinału mundialu. Asamoah Gyan jednak trafił w poprzeczkę, a Urugwaj wygrał w rzutach karnych. A jeśli już mowa o Urusach, to jeden blondwłosy pan na tym mundialu grał zachwycająco. Najlepszym graczem mistrzostw w RPA został Diego Forlan. Wtedy też oglądaliście mecz, mając wrażenie, że koło wszystkich waszych części ciała latają przeróżne owady. Bo taki dźwięk wydawały przeklęte wuwuzele.
Anelka kazał Raymondowi Domenechowi samemu grać sobie w tej „pieprzonej drużynie”, Koreańczycy z północy boleśnie przegrali z Portugalią 0:7, Włosi odpadli w fazie grupowej, fatalna pomyłka w 1/8 finału, w której nie uznano ewidentnego golu Lamparda przyspieszyła dialogi na samej górze na temat technologii goal-line, Niemcy upokorzyli Argentynę Maradony, a Holendrzy szli jak burza… aż do finału.
Jose Mourinho show
16 strzałów Barcelony, 0 strzałów Interu – tak wyglądał rewanżowy półfinał Champions League. Samuel Eto’o ganiał gdzieś w okolicy lewej obrony. Stało się tak, ponieważ Thiago Motta w 28. minucie wyleciał z boiska za uderzenie Sergio Busquetsa. Hiszpański pomocnik za tę sytuację do dziś nosi łatkę symulanta. Spryciarz odsłonił wtedy ręce, żeby sprawdzić, czy sędzia dał się nabrać. Mourinho przegrał 0:1, ale to wystarczyło dalej do awansu. Zaczął biegać na murawie, na której uczył się kiedyś futbolu. Ganiał po Camp Nou jak etiopski długodystansowiec. I niestraszne mu były nawet zraszacze. W finale Diego Milito załatwił prostym zwodem Van Buytena, a Inter wygrał Ligę Mistrzów.

Niespodziewany finalista
Prawdziwą furorę w sezonie 2009/2010 w Lidze Europy robiło Fulham Roya Hodgsona. Na szczególną uwagę zasługuje dwumecz z Juventusem. We Włoszech przegrali 1:3, a na Craven Cottage od drugiej minuty było już 0:1. Angielski zespół potrzebował aż czterech goli, żeby wyeliminować Starą Damę. Ostatnia bramka to kunszt Clinta Dempseya, który podcinką pokonał Chimentiego i sensacja stała się faktem. Klub z Londynu doszedł aż do finału, grając od pierwszej rundy rozgrywkowej! Otrzymali możliwość gry w Lidze Europy dzięki tzw. miejscu za nagrodę fair play. Zatrzymało ich dopiero Atletico.

„Najmniej winiłbym Kotorowskiego”
Latem 2010 roku omal nie doszło do kompromitacji (chociaż to przecież norma w polskiej piłce, kto by się tym przejmował). Wydawało się, że po wyjazdowej zaliczce 1:0 Lech bez problemu przejdzie Inter Baku, a tymczasem potrzebne były aż rzuty karne. Awans zapewnił sam Krzysztof Kotorowski. Drużyna z Poznania odpadła później ze Spartą Praga, gdzie grali między innymi Wilfried Bony czy Tomas Repka. Lech jednak zaliczył piękną przygodę w Lidze Europy, grając jesienią 2010 roku z Juventusem, Manchesterem City i Red Bullem Salzburg. Artjom Rudniew wyczyniał wtedy cuda, szczególnie na Stadio Olimpico, gdzie załadował Juventusowi trzy gole. Polski zespół wygrał też w pięknym stylu z Manchesterem City – wtedy pojawiła się ekstraklasowa legenda, że „Mateusz Możdżeń potrafi uderzyć z dystansu”.

Polska na igrzyskach
Szybki przeskok temperatur i pora powiedzieć coś o bardzo udanych dla Polski igrzyskach olimpijskich. Pamiętacie słynny finisz Justyny Kowalczyk? „Justyna, mocniej, jesteś silniejsza, potrafisz to zrobić. Justyna Kowalczyk czy Bjoergen, Kowalczyk czy Bjoergen… Justyna mocno, jeeeeeest, jeeeeeest, jeeeest, wyrwała to złoto” – krzyczał w TVP komentator Marek Jóźwik, nie potrafiąc pohamować wzruszenia. Adam Małysz znów przegrał na igrzyskach z Simonem Ammanem, ale przywiózł do Polski dwa srebrne medale, Kowalczyk też wywalczyła srebro, a na dokładkę brąz dołożyły polskie panczenistki.

W to się łupało!
Wiemy, że oglądają nas też fani klikania w guziki od pada, więc z tego miejsca pozdrawiamy i przypomnimy wam dwie popularne gry z 2010 roku. W świat Dzikiego Zachodu na pewno porywała Was gra Red Dead Redemption. Bycie świadkiem publicznych egzekucji, łupanie w pokera czy kości, podróżowanie na koniach lub osłach, można było też darować życie przestępcy i zyskać tym szacunek. Ta gra prawdziwie wciągała do swojego świata. Komandor Sheppard i SSV Normandia – mówi wam to coś? To główna postać gry Mass Efect 2 i jego pojazd kosmiczny. W RDR byliśmy na Dzikim Zachodzie, a tu jesteśmy w roku 2185, próbując dowiedzieć się, dlaczego na świecie zaczynają znikać ludzkie kolonie.
Futbol, futbol, futbol
Uciekliśmy trochę od piłki, ale spokojnie. Zimą 2010 roku miał miejsce kontrowersyjny transfer Fernando Torresa z Liverpoolu do Chelsea. Hiszpan w koszulce „The Blues” zapomniał, jak powinno się grać w piłkę, a pudło przeciwko Manchesterowi United stało się obiektem niezliczonych memów.

Jeśli transferowe flopy, to przenosimy się właśnie do Manchesteru. Pamiętacie Bebe? Nikt nie wiedział, co to w ogóle za gość, a kosztował „Czerwone Diabły” dziewięć milionów euro. Bebe zdobył dla United tylko dwie bramki. Wtopa ciągnęła się za Sir Alexem Fergusonem, bo nigdy wcześniej nie widział w akcji tego piłkarza, a zaufał rekomendacji skautów. Właśnie te dwa zespoły – Chelsea i United – stoczyły bój do ostatniej kolejki o mistrzostwo. „The Blues” ograli Wigan 8:0 i nie pozostawili żadnych złudzeń drużynie Czerwonych Diabłów.
Do Liverpoolu trafił Luis Suarez w jednym oknie z Andym Carrollem i kosztował od niego o… 14,5 miliona funtów mniej. Manchester City za to po raz kolejny pokazał, że chce się liczyć w poważnej grze i w 2010 roku sprowadził takich zawodników, jak: Yaya Toure, Edin Dzeko, Mario Balotelli czy wreszcie David Silva, który gra tam do dziś i nosi łatkę legendy tego klubu.
Atletico za to zyskało stopera na lata i przyszłego kapitana, ściągając Godina z Villarrealu, Barcelona wzmocniła się Davidem Villą i zawsze niedocenianym Javierem Mascherano, który później z konieczności będzie grał na środku defensywy. Real pozyskał świetny tandem z mundialu, czyli parę Ozil&Khedira, a do Villarrealu trafił z kolei ulubieniec kibiców Lecha Poznań, czyli Nickie Billie Nielsen. Głowa nie ta, ale trzeba przyznać, że ma CV!