Fulham – Arsenal, godzina 13:00
Propozycja: Alexandre Lacazette strzeli bramkę, 2,10 – Fortuna
Arsenal w Premier League wygrał pięć spotkań z rzędu. Unai Emery zaczął stawiać na Alexandre’a Lacazette’a na szpicy. Ten odpłacił się tym, że jako jeden z sześciu graczy, otrzymał nominację do najlepszego gracza września, w którym to zdobył dwie bramki i zanotował dwie asysty. Z Watfordem strzelał na bramkę czterokrotnie, z Evertonem oddał także cztery strzały, Z Newcastle trzy. We wszystkich tych spotkaniach był na boisku tym, który próbował najczęściej. Aubameyang gania teraz bardziej po skrzydłach, a Francuz operuje w centralnej części boiska. Fulham w ostatnim spotkaniu było nudniejsze niż „Nad Niemnem”. Zero zagrożenia w drugiej połowie, zero strzałów celnych i kompletnie zasłużony oklep. Jeśli defensywa zaprezentuje się podobnie, to Lacazette powinien doczekać się niezłej okazji bramkowej.
Southampton – Chelsea, godzina 15:15
Propozycja: Chelsea wygra, 1,70 – Totolotek
Kiedy już wydawało się, że Święci złapali królika za nogi, ten im się wyrwał. Przegrywają spotkania, ale nie grają w nich źle. Problem jednak polega na tym, że skrzydłowi stwarzają okazje, ale brakuje dobrej jakości rezerwowych. Jeśli nie idzie Danny’emu Ingsowi, to Shane Long czy Charlie Austin nie są w stanie pomóc zespołowi. Chelsea notorycznie ogrywa Świętych. Zwyciężyli w sześciu ostatnich pojedynkach, pamiętamy szczególnie ten najświeższy – debiut Jana Bednarka, gol na 2:0, a później frajerstwo w najczystszej postaci, czyli pozwolenie rywalowi na trzy szybkie ciosy. Eden Hazard w ostatnich tygodniach tańczy z rywalami lepiej niż Shakira i Beyonce razem wzięte, zachwyca się nim Maurizio Sarri. W siedmiu meczach strzelił siedem goli, a fani Belga, szczególnie po znakomitym mundialu mówią – „dlaczego nie Złota Piłka”? The Blues powinni poradzić sobie z dość bezbarwnym Southamptonem.
Liverpool – Manchester City, godzina 17:30
Propozycja: obie drużyny strzelą gola, 1,50 – Fortuna
Dwie w tej chwili najsilniejsze drużyny w Premier League i starcie, które elektryzuje całą Europę. Anfield jest miejscem przeklętym dla City. Ostatnią zwycięską bramkę zdobył tam… Nicolas Anelka w 2003 roku i z każdym sezonem ta historia brzmi coraz bardziej niewiarygodnie. Fani błękitnego Manchesteru powtarzają jak mantrę, że „to wreszcie ten sezon, w którym odczarujemy Anfield”, ale brzmi to tak głupio, jak zapowiedzi na maksa skacowanego, że od jutra już nie pije. Klopp ma patent na Guardiolę (bilans 8-2-5). Spośród tych, z którymi Katalończyk mierzył się co najmniej pięć razy – Klopp jako jedyny wychodzi na plus. Tu prawie zawsze tłuką się po gębach, tempo zachwyca, mecze nie nudzą. Weźmy 18 ostatnich pojedynków we wszystkich rozgrywkach. W aż 15 z nich padł wynik powyżej 2,5 bramek. Ale… Liverpool wpadł stopą w dziurę, nie potrafi wygrać od trzech spotkań, uratował remis z Chelsea (choć tam grali lepiej od The Blues) tylko dzięki genialnemu uderzeniu Sturridge’a. Z Napoli już wyglądali bardzo słabo. Guardiola jest tajemniczy, ale do treningów wrócił Kevin De Bruyne, który może usiąć na ławce rezerwowych. „Czy to wreszcie ten sezon”?