Stephen Ireland – Historia człowieka, który miał „wy*ebane jaja”
Niektórzy piłkarze to prawdziwi czarodzieje. Potrafią sprawić, że wręcz z magnetycznym przyciąganiem podziwiamy ich popisy na światowych arenach futbolu. Magiczne dryblingi, wspaniałe podania, doskonałe strzały, niesamowite interwencje, to cała paleta możliwości najlepszych światowych magików piłkarskich.
Zaczarować rzeczywistość będąc piłkarzem można w sposób różny. Głównie chwalebny, ale, jako że świat nie bywa czarno-biały, musi trafić się czasem jakiś czarnoksiężnik, awodnik który pokazując pewną kłamliwą sztuczkę przyciągnie do siebie uwagę w niezbyt przyjemnej formie, rzucając cień na otoczenie, w którym się obraca.
Euro 2012
Stephen James Ireland, Irlandczyk, w roku 2012 zapisał się w historii futbolu w sposób zdecydowanie nietypowy. Tuż przed meczem eliminacyjnym do Euro 2012 postanowił poinformować selekcjonera Steve’a Stauntona o swojej niedyspozycji, wynikającej ze smutku wywołanego śmiercią jego babci.
Wrzesień 2011 roku miał być decydujący dla Irlandczyków w kwestii ich „być albo nie być” w finałach Euro 2012. Mecze Irlandczyków z Czechami i Słowacją, w przypadku korzystnego dla nich rezultatu, otwierałyby drogę do europejskiego czempionatu. Steve’a Stauntona z pewnością zasmucił fakt, że jedna z gwiazd jego reprezentacji nie będzie mogła zagrać w tak ważnych spotkaniach. Reprezentacja Irlandii nigdy do potęg światowej piłki nie należała. Wielkich gwiazd zbyt wiele nie produkowała, więc tym większe zmartwienie ogarnęło Stauntona po informacji od wschodzącej 21-letniej gwiazdy Manchesteru City, który łączył się z nim w bólu i smutku. Wynajął nawet dla niego prywatny samolot.
To wszystko przez dziennikarzy!…
Kłamstwo ma jednak zazwyczaj krótkie (niczym Lorenzo Insigne) nogi, ale potrafi równie mocno kopnąć kłamiącego szybko i zdecydowanie. W zglobalizowanym świecie dla dziennikarzy nie stanowiła problemu szybka weryfikacja słów Irelanda na jego dramatyczną niekorzyść. Co jednak zrobił ten ananas, gdy okazało się, że jego babcia jednak nadal żyje?!
Stephen Ireland stwierdził, że przecież wcale nie chodziło o babcię ze strony matki, zaś o babkę ze strony ojca. To przecież oczywiste przeoczenie ze strony dziennikarzy, którzy oskarżają biednego Irlandczyka w tak przykrym dla niego momencie. Czy dziennikarze skromnie spuścili wzrok i przeprosili Irelanda? Niekoniecznie.
Ponowna weryfikacja słów piłkarza znów nie stanowiła dla dziennikarzy żadnego problemu, i ponownie okazało się, że druga babcina Stephena Irelanda również żyje! W takiej sytuacji należałoby już przestać się wydurniać i jak najszybciej wyznać prawdę. Ale nie z Irelandem te numery, bo przecież najwidoczniej dziennikarze znów pomylili jego babcie. Tu o drugą żonę jego rozwiedzionego dziadka chodziło przecież! Eh ci dziennikarze dzisiaj… tacy niedokładni, tacy nadgorliwi aby tylko człowiekowi dopiec. Niestety. Druga żona jego rozwiedzionego dziadka również okazała się być… żywa.

Prawdziwy powód?
No nic, tej mody na sukces nie dało się już dłużej ciągnąć i Stephen Ireland przyznał, że chciał opuścić zgrupowanie. Podobno jego ówczesna dziewczyna poroniła.
Historia tragikomiczna. Piłkarz ze smutku opuszcza zgrupowanie w kluczowym dla drużyny momencie, po ujawnieniu jego kłamstwa wydaje się być zwyczajnym cwaniaczkiem i kombinatorem gubiącym się we własnych kłamstwach. Na końcu zaś ujawniony jest prawdziwy powód zamieszania, który faktycznie mógł być dla zawodnika powodem do smutku. Tylko czemu nie powiedział o tym od razu?…
Kariera reprezentacyjna
Co zrozumiałe, Stephen Ireland już nigdy nie wystąpił w reprezentacyjnej koszulce zatrzymując swój licznik na jedynie 6-ciu występach w których trafił aż 4 razy. Mógł zostać legendą reprezentacji, ale szybko pozbawił się tej możliwości poprzez krętactwo i mataczenie w sytuacji, którą raczej każdy trener również by zrozumiał, gdyby przyznał się do niej od razu. Tym bardziej może żałować, że Irlandia ostatecznie pojechała na Euro, co więcej – wyszła z grupy, dzięki wygranej 1-0 z Włochami, a cały turniej mogli zaliczyć do udanych. Plan – wyjście z grupy został spełniony.
Dryblowanie, kiwanie, czarowanie to faktycznie jest natura utalentowanych piłkarzy, problem jednak pojawia się wtedy, gdy używane jest to nie na boisku do pokonywania kolejnych przeciwników, a jedynie na konferencjach prasowych, które dla piłkarzy potrafią być bardzo zgubne.
Co u Irelanda?
Stephen Ireland nadal jest czynnym piłkarzem, ma obecnie 31 lat, gra w Stoke… choć „gra” to może za dużo powiedziane – wystąpił w obecnym sezonie raptem w czterech spotkaniach ligowych, w dużej mierze przez kontuzje.

W sezonie 2010/11 został sprzedany z Manchesteru City do Aston Villi za 10 milionów (w przeliczeniu na euro), co, jak na tamte lata, było sporą sumą. Dwa sezony wcześniej był podstawowym zawodnikiem The Citizens (tej drużyny, która jeszcze wtedy pałętała się w środku tabeli), strzelając (wówczas jako 22-latek) 9 goli… i to grając na ogół w pomocy!
Mógł zrobić karierę.